Artykuł oryginalnie opublikowany 9 czerwca 2010 roku.
Czyli... banki bywają pożyteczne
W poprzedniej części zobaczyliśmy jak dochodzi do pojawienia się inflacji. Przyczyną jej była nie trafiona inwestycja Rolnika - pomysł ze zwiększeniem gęstości zasiewu. Inflacja, wbrew powszechnej opinii, nie bierze się z drukowania pieniądza lecz ma wiele przyczyn, a w aspekcie mechanizmów gospodarki bierze się głównie ze złej alokacji długu, z przeznaczania zasobów inwestycyjnych na bezproduktywne projekty.
Był ktoś kto przewidział problem Rolnika. Morgan od początku twierdził że plony nie będą zgodne z założeniami. Morgan był myślicielem i cieszył się w społeczności nieposzlakowaną opinią, która po tej przepowiedni jeszcze wzrosła.
Po zeszłym sezonie, zakończonym inflacją, w którym ten Żniwiarz który odłożył "na potem" kwit Rolnika i drżał o to co za niego dostanie skoro plony Rolnika były za małe, stracił do swojego pracodawcy zaufanie. Odmawia przyjmowania od Rolnika nowych kwitów. Jak wiemy z poprzedniej części brak emisji kwitów przez Rolnika jest groźny dla całej Gospolandii.
Dygresja: spadek zaufania czyni w gospodarce ogromne szkody. Jest to temat rzeka. Nic bardziej nie decyduje o sile i bogactwie gospodarki niż etyka, prawo i uczciwość jej uczestników. Efektywa gospodarka opiera się na wierze i zaufaniu, a banki centralne to instytucje wyznaniowe, bo zajmują się wiarą.
Zagrożenie oddala Morgan. Proponuje stronom następujący układ: Morgan wyemituje noty które zobowiąże się wymienić na swój własny majątek. Noty te pożyczy Rolnikowi a on zapłaci nimi za pracę Żniwiarzowi. Żniwiarz przyjmie noty bo ufa Morganowi. Po sprzedaży zboża Rolnik kupi noty i odda Morganowi. Obieg się zamknie i wszyscy skorzystają.
Przyjrzyjmy się bliżej działalności Morgana.
Po pierwsze, Morgan w tej gospodarce pełni rolę inwestora. Rolą inwestorów w gospodarce jest przekazywanie pieniądza (czyli długu) w te miejsca, które będą produktywne. Zauważmy że Morgan musi ocenić czy Rolnik na skutek przeprowadzonej produkcji będzie w stanie odkupić pożyczone noty od ich posiadaczy. Jeśli Morgan się pomyli, to poniesie stratę ponieważ Rolnik nie będzie w stanie zwrócić not, a ich posiadacze zażądają od Morgana jego majątku. Dlatego inwestor Morgan musi zadecydować, czy noty można pożyczyć Rolnikowi na produkcję zboża czy np. Karczmarzowi na budowę drugiego lokalu. Jeśli Morgan pożyczy Karczmarzowi to Rolnik nie wyprodukuje zboża, a Żniwiarze będą pracować przy budowie drugiej karczmy. Niepotrzebnej, bo po co komu lokal jeśli nie ma chleba. Dlatego od pracy intelektualnej Morgana i trafnej decyzji zależy zamożność całej społeczności.
Dygresja: to pokazuje jak cenna, produktywna i ważna jest rola inwestorów w gospodarce. Inwestorów, często zwanych spekulantami i traktowanych jak "chłopcy do bicia". Uważa się że kapitalizm i ludzka praca dają możliwość zarobienia inwestorom. Tak, ale działa to też w drugą stronę - to działalność inwestorów pozwala rozwijać kapitalizm i sprawia że pracujący się bogacą.
Działalność Morgana nazwijmy bankiem. Noty, które Morgan tworzy i pożycza Rolnikowi nazwijmy notami banku, a żeby było prościej połączmy dwa słowa "nota banku" w jedno: banknot. Banknoty emitowanie przez bank Morgana są pieniądzem. Najciekawsze jednak pytanie brzmi:
Czy banknoty Morgana są pieniądzem "pustym"?
I jest to niezwykle ciekawe pytanie, a dokładne przemyślenie odpowiedzi naświetli nam wiele nie dostrzeganych na pozór aspektów związanych z pieniądzem.
Pozornie banknoty nie są pieniądzem pustym, bo mają zabezpieczenie w majątku Morgana, np. w trzymanych przez niego muszlach. Ale czy są tym samym co muszle?
Nie są.
Posiadacz banknotu nie jest posiadaczem muszli ale wierzycielem posiadacza muszli. Jest narażony na szereg standardowych ryzyk. Co się stanie jak będzie pożar u Morgana i muszle się spalą?
Ale podstawową kwestią jest to że Morgan nie zadeklarował tego ile konkretnie muszli zabezpiecza jego banknoty. I miał rację, bo wartość muszli jest względna.
Prawdziwym oparciem banknotów jest produkcja Rolnika a nie majątek Morgana. Jeśli Rolnik nie wyprodukuje zboża, to wymiana banknotów na muszle nic nie da w sensie całej gospodarki (nie zmniejszy inflacji). W sensie mikro, sprawi że więcej straci Morgan niż Żniwiarz, ale inflacja będzie tak czy inaczej.
Z drugiej strony ciekawy staje się status muszli które Morgan trzyma w domu. Do tej pory używał ich do handlu, ale odkąd zaczął emitować banknoty, papiery wydały mu się wygodniejsze. Rozpowszechnienie banknotów może sprawić że potrzeba użycia muszli spadnie, zatem spadnie ich użyteczność krańcowa jako pieniądza (o czym wiemy z części 3). Spadek wartości i znaczenia muszli jako pieniądza nie musi być pełny, będzie proporcjonalny do spadku liczby osób posługujących się muszlami zamiast banknotów, a dokładniej spadku wolumenu obrotu.
To prowadzi do paradoksu - emisja banknotów, nawet zabezpieczonych, sprawia że zabezpieczenie ich maleje (o ile było wcześniej pieniądzem). Ponadto jest rzeczą trudną (a w bardziej złożonej gospodarce - niemożliwą) ustalenie w jakim stopniu muszle są pieniądzem a w jakim nie są. Banknoty z pewnością są pieniądzem, a muszle są nim częściowo, a częściowo nie. To zależy jak bardzo są w tej roli używane. A to może z kolei zależeć wręcz od sentymentu, od ludzkiego subiektywnego wyboru (może Morganowi tylko się wydaje że papier jest wygodny?).
Banknoty będąc oparte na czymś co jest częściowo pieniądzem są puste a może "półpuste". Pusty pieniądz jest jednak "pusty" tylko z nazwy. Morgan nie ma zamiaru zamieniać banknotów na nic innego. Ma zamiar je odzyskać od Rolnika na po sprzedaży przez niego zboża i spalić w piecu albo użyć do innego obrotu.
Pieniądz całej wyspy jest oparty na handlowanym majątku całej wyspy. Pieniądz będący w obrocie jest zawsze na czymś oparty, inaczej nastąpi błyskawiczna hiperinflacja.
W rzeczywistości bank musi z czegoś żyć
W powyższych rozważaniach pominąłem kwestię wynagrodzenia Morgana za jego intelektualną pracę. Morgan zażyczy sobie je w postaci odsetek od długu. I słusznie - wynagrodzenie mu się należy.
Jeśli stopa kredytu wynosi 1% a Morgan pożyczy 100 banknotów Rolnikowi to oznacza że do zwrotu będzie 101 banknotów. Na pozór wydaje się że jest to bezsensowne bo przecież brakuje w obiegu tego dodatkowego - 101-szego banknotu. W ogólności, słyszy się że oprocentowanie sprawia że ilość pieniądza musi rosnąć bo brakuje pieniądza na odsetki od starego pieniądza.
Jest to tylko złudzenie. Jedno z wielu w którego sidła wpadli również autorzy filmu.
Wyjaśnienie jest proste. Pieniądz jest długiem i Morgan może 101-szy banknot wyemitować w dowolny sposób jeśli znajdzie produktywność go zabezpieczającą. Może nią być cokolwiek, choćby chęć Rolnika do wyświadczenia usługi przekopania ogródka.
Czyli:
1. Rolnik pożycza 100 banknotów na 1%
2. Mija rok, Rolnik sprzedaje zboże i oddaje 100 banknotów, do spłaty pozostaje 1 banknot.
3. Rolnik przychodzi do Morgana, przekopuje mu ogródek, Morgan płaci za to 1 banknotem który natychmiast zabiera jako spłatę odsetek.
4. Problem rozwiązany, 100 bankotów u Morgana, zero odsetek, długi spłacone.
W rzeczywistości jest odwrotnie niż mówią teorie spiskowe: odsetki nie tylko nie powodują eksplozji i zawału systemu ale wręcz działają na korzyść jego stabilności. Wysokie odsetki działają antyinflacyjnie. Czym większy procent musi oddać Rolnik Morganowi, tym uważniej Morgan przebada produktywność Rolnika. Nowy pieniądz będący długiem musi uruchamiać produktywność. Jeśli mamy do czynienia z wysokimi odsetkami, ta produktywność musi być jeszcze wyższa aby obsłużyć nie tylko dług, ale i odsetki. Wysokie stopy procentowe często hamują inflację i ograniczają inwestycje.
Czubek góry lodowej?
Na mechanizmy pieniężne wpływa setki czynników i system ten jest wysoce skomplikowany. To co przedstawiłem na prostym przykładzie w cyklu artykułów nie jest nawet czubkiem góry lodowej, jest drobnym ziarenkiem na jej czubku.
Nie łudzę się że rozumiem wszystkie mechanizmy, ani nawet że moja wiedza jest szczególnie głęboka, jednak sądzę że rozumiem dziedzinę bardziej niż autorzy nieszczęsnej kreskówki "Money as Debt". To co napisałem jest wg mnie wystarczające do obalenia mitów głoszonych przez teorie spiskowe stojące za takimi produkcjami.
Nie jestem ekonomistą ani filozofem tylko praktykiem rynku. Wiedzę na temat pieniądza pogłębiam samodzielnie aby dobrze rozumieć mechanizmy dotyczące mojej praktyki ale nie idę dalej. Wolę mieć dobre wyniki inwestycyjne i średnią wiedzę makroekonomiczną niż odwrotnie. Wybitnych ekonomistów którzy potem sobie nie radzą na rynku jest już wystarczająco dużo.
To tyle, zapraszam do dyskusji, a w kolejnej (ostatniej) części - podsumowanie.
Comments